Różne bywają kradzieże, ale ta zapewne przejdzie do historii polskiej kryminalistyki: z sejfu dyrektora Muzeum Regionalnego Ziemi Limanowskiej zginęły akt lokacyjny miasta, wydany przez króla Zygmunta Augusta w 1565 roku, przywilej cesarza austriackiego na urządzenie dwunastu jarmarków rocznie z 1792 roku oraz szesnastowieczne pieczęcie.
Burmistrz Limanowej Władysław Bieda zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak ustalił portal internetowy Sądeczanin, ta smutna historia wzięła swój początek jeszcze w ubiegłym roku, kiedy podczas kontroli ze strony Archiwum Państwowego nie zostały jego przedstawicielom udostępnione wyżej wymienione dokumenty.
- Ustalono, że dokumentacja nie jest właściwie przechowywana i Archiwum Państwowe zwróciło się o wyegzekwowanie prawidłowego zarządzania nią. W związku z tym powołałem komisje inwentaryzacją, która miała spisać dokumenty znajdujące się na stanie muzeum - powiedział Sądeczaninowi Bieda.
I wtedy okazało się, że z sejfu dyrektora zniknęły archiwalia, które wcześniej przechowywano w magistracie, a w 1975 roku przekazano je do Muzeum Regionalnego.
- Są to bezcenne, kilkusetletnie, jednorodne materiały, podpisane przez króla, bądź osoby upoważnione przez władcę - podkreślił w rozmowie z portalem Sylwester Rękas z Sądeckiego Oddziału Archiwum Państwowego.
Burmistrz wezwał pozostającego na zwolnieniu lekarskim dyrektora muzeum do wskazania miejsca ich przechowywania.
- Odpowiedział, że dokumenty były zamknięte w szafie pancernej i nic mu nie wiadomo o tym, by mogły być stamtąd przeniesione. W tej sytuacji powiadomiłem prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa - powiedział burmistrz Limanowej.
Eksperci twierdzą, że tak cenne archiwalia na pewno nie zostaną wystawione na sprzedaż na żadnej legalnej aukcji, ale mogą zostać spieniężone w inny sposób.
Postępowanie w tej sprawie rozpoczęła już Prokuratura Rejonowa w Limanowej, ale wiele wskazuje na to, że wkrótce przekaże ją do Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE