- Home >
- POLONIA USA >
- Informacje polonijne ze świata
Proponujemy odnaleźć utracone miasto - Wilno 2009
11 maja, 2009
W bieżącym roku Litwa obchodzi tysiąclecie odnotowania nazwy tego państwa w źródłach historycznych. Wilno nosi w tym roku tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, który nadaje Unia Europejska. Z tej okazji Wilno zaprezentuje nie tylko program Tysiąclecia Litwy, ale też niezliczone projekty i imprezy kulturalne trwające przez cały rok i stworzone wyłącznie na rok Stolicy Kultury. Ważnym akcentem tego wydarzenia stanie się I Światowy Zjazd Wilniuków – Wilno 2009, kóry odbędzie się w Wilnie w dniach 9-16 sierpnia.
Inicjatorami zwołania zjazdu jest grupa dobrze znanych w środowisku polskim na Litwie reprezenzujących trzy organizacje, osób. Założycielami Instytucji Wyższej Użyteczności Publicznej „Światowy Zjazd Wilniuków” są Związek Harcerstwa Polskiego na Litwie reprezentowany przez Michała Kleczkowskiego oraz Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych, które reprezentuje prezes Władysław Wojnicz, a także dziennikarze Edyta Maksymowicz i Walenty Wojniło.
To te osoby dokonały rejestracji wspomnianej instytucji, one też podjęły się trudu stworzenia programu i zorganizawania zjazdu. Na prezesa IWUP „Światowy Zjazd Wilniuków” został wybrany Władysław Wojnicz, z którym właśnie o tym przedsięwzięciu rozmawiamy.
Jak, i w czyjej głowie, zrodziła się idea zorganizowania Światowego Zjazdu Wilniuków?
Można powiedzieć, że idea powstała w trakcie dyskusji. Wcześniej nosiło ją w sobie kilka osób naraz, właściwie wszystkie, które przystąpiły do realizacji tego projektu. Za przykład posłużył organizowany w Wilnie już nie po raz pierwszy tradycyjny Zjazd Litwaków (Żydów litewskiego pochodzenia) oraz Zjazd Gdańszczan.
Chyba był już najwyższy czas, by kiedyś (obok Żydów) druga, a dziś najliczniejsza na Litwie mniejszość narodowa, mająca tak ogromne rzesze bogatego intelektualnie, imponującego swoim dorobkiem kulturalnym wychodźstwa, zdobyła się wreszcie na zorganizowanie takiego zjazdu. I tak to się zaczęło. Okazało się, że entuzjastów pomysłu jest więcej niż mogliśmy przypuszczać, poparł go m.in. Jarosław Niewierowicz, były wiceminister spraw zagranicznych Litwy, Tadeusz Andrzejewski, działacz polski na Litwie oraz wiele innych osób. Postanowiliśmy więc zorganizować imprezę, która powinna zachęcić naszych ziomków do odwiedzenia rodzinnych stron i to nie tak po prostu, ale gremialnie. Sądzimy, że wielu z nich chciałoby jeszcze raz zobaczyć to swoje ukochane Wilno i okolice, a przy okazji zacieśnić kontakty zarówno z rodakami nadal mieszkającymi tu jak i z rozsianymi po całym świecie. Obie strony mogłyby na tym tylko zyskać. Tak się bowiem składa, że my, którzy tu nadal mieszkamy, w niewielkim tylko stopniu korzystamy z potencjału intelektualnego naszych zagranicznych rodaków. A ich dorobek kulturalny jest naprawdę imponujący i warto byłoby go zaprezentować nie tylko nam – dzisiejszym Wilniukom – ale też szerokiej społeczności litewskiej. Z kolei oni mieliby okazję się przekonać, że mają tu nie tylko do czego, ale też do kogo przyjechać. W roli gospodarzy imprezy widzimy bowiem prawie trzystutysięczną społeczność polską na Litwie. A jest to społeczność nie tylko bardzo gościnna, ale też interesująca – dobrze zorganizowana, niezwykle aktywna, do dziś pielęgnująca polskie tradycje, ale też podążająca za duchem czasu, wykształcona, potrafiąca zaimponować swoimi osiągnięciami na gruncie zawodowym, kulturalnym, społecznym.
Chcecie więc podjąć próbę przybliżenia sobie, powiedzmy, dawnych i obecnych Wilniuków, również tych litewskiej narodowości, by ludzie, którzy kiedyś wyjechali mogli poznać dorobek kulturalny współczesnego Wilna i Wilnian, ci zaś odtworzyć dla siebie ducha tego miasta sprzed kilku dziesięcioleci?
Właśnie. Naszym celem jest zorganizowanie imprezy nie tylko dla osób, które były zmuszone do opuszczenia Wilna. Chcemy też, by rodacy Litwini spojrzeli nieco innym okiem na kulturę polską, której źródłem jest m.in. to miasto. Chcemy, by się jeszcze raz przekonali, że kultura ta nie składa się z jednej warstwy, jaką jest folklor, też zresztą ważny i cenny... Że literatura polska nie ogranicza się do Słowackiego i Mickiewicza, a muzyka do Muniuszki. Chcemy zaprezentować polski współczesny dorobek kulturalny – literaturę, poezję, sztukę, film – na który złożyło się też wielu wybitnych Wilniuków, a który tutaj jest raczej szerzej nieznany.
Jak długo dojrzewała idea skrzyknięcia w Wilnie... Wilniuków? Mam na myśli drogę od pomysłu do projektu.
Nad pomysłem zaczęliśmy dyskutować półtora roku temu. A były to dyskusje dość burzliwe. Zastanawialiśmy się: uda się, nie uda? Warto, nie warto? A jeżeli warto, to jak zachęcić do udziału w tej imprezie jak najszersze rzesze ludzi? Jak przekonać do idei i porwać do współpracy działające tu polskie organizacje społeczne? Ostatecznie postanowiliśmy, że rzecz cała będzie miała szanse, gdy wyjdziemy do ludzi nie z gołą ideą, lecz z gotowym projektem, który rzecz jasna, można będzie korygować, zmieniać, uzupełniać, ale ma to być coś, nad czym już można dyskutować, jakaś oferta zachęcająca do udziału w tym czy innym przedsięwzięciu, jakaś propozycja. Program więc wystartuje wraz z chwilą jego prezentacji zarówno lokalnej społeczności jak i rodakom za granicą. Ta prezentacja zaplanowana jest w tym miesiącu, czyli w maju.
Znając naszą narodową przywarę, gdzie dwaj Polacy, tam trzy zdania, nie boicie się, że utoniecie w morzu korekt, uwag i nowych pomysłów?
Za uwagi będziemy wdzięczni, ale rdzeń projektu powinien się ostać. Tym bardziej, że jest wynikiem wielu przemyśleń, narad i sporów. My, inicjatorzy ŚZW, na początku również spieraliśmy się ze sobą dość ostro. Każdy z nas, co naturalne, miał swoją nieco odmienną od innych wizję tego przedsięwzięcia. Szukaliśmy więc kompromisu. Uznaliśmy, że z jednej strony ma to być impreza interesująca dla ludzi, którzy dawno temu opuścili Wilno i Wileńszczyznę, z drugiej zaś strony bardzo zależy nam na przyciągnięciu ludzi młodych, którzy być może już nie mają bezpośrednich więzi z tą ziemią, ale ktoś z przodków zaraził ich sentymentem bądź też zwyklą ciekawością. Zresztą od kilku lat, dzięki otwarciu się Litwy na świat, a i, co tu kryć, otwarciu zachodnich rynków pracy, rodzi nam się już nowa, młoda emigracja, która ma trwały kontakt z ojczyzną. Ona oczekuje czegoś innego niż ktoś, kto nie był tu od kilku dziesięcioleci. Poza tym zeleżało nam też na tym, by całe to przedsięwzięcie było interesujące dla mieszkających tu nadal Polaków, no i rzecz jasna, dla Litwinów.
I do czego w końcu doszliście?
Uznaliśmy, że ma to być przedsięwzięcie wielobarwne i wielowymiarowe, bardzo zróżnicowane pod względem oferty wiekowej, ale też uwzględniające różne gusta – od kultury popularnej aż po tę pisaną przez duże K. A łączyć to wszystko w spójną całość mają mocne akcenty, m.in. wizualne, które mają wskazywać każdej ze wspomnianych grup, że oto tu i teraz dzieje się coś, co może zainteresować Wilniuka.
A propos akcentów wizualnych, jakie jest logo ŚZW?
Z logo mieliśmy podobny problem jak z projektem programu. Decyzję poprzedziły gorące spory. Ktoś chciał, by był nim – tradycyjnie – wizerunek Ostrej Bramy, ktoś inny opowiadał się za know-how, jakimś nowoczesnym symbolem, który niekoniecznie się musi kojarzyć z przedwojennym Wilnem... Ostatecznie wybraliśmy coś co łączy obie idee. Jest to zarys Ostrej Bramy wyłaniający się z dwu wstęg, które u dołu od siebie odległe, w miarę wspinania się ku górze łączą się w jedną całość. Symbolizują losy wilniuków, które prowadzą od, ale też (zależy, z której strony się spojrzy) i ku Wilnu. Są też symbolem jednoczenia tych, którzy to miasto musieli opuścić z tymi, którzy zamieszkują je dziś. Zresztą podpis (dwujęzyczny) u dołu obu wstęg jest tyleż wymowny co czytelny zarówno dla Polaków jak i dla Litwinów: „Łączy nas Wilno”.
Jak planujecie docierać do rozsianych, bądź co bądź, po całym świecie Wilniuków z wiadomością, że organizujecie takie przedsięwzięcie?
Zamierzamy korzystać z każdej możliwości. Zaczęliśmy od tego, że do wysyłanach do polonijnych organizacji życzeń z okazji Świąt Bożego Narodzenia dołączaliśmy krótką informację o planowanej imprezie. Drugim etapem będą polskojęzyczne media, zarówno lokalne, które wielu Wilnuików czyta, jak i polonijne. Mamy też nadzieję, że uda nam się pozyskać jakieś okienko w TV Polonia, czyli skorzystać z łączności satelitarnej. Liczymy też na Polskie Radio, dzięki któremu, poprzez cykl programów, zamierzamy dotrzeć do licznej rzeszy potencjalnych uczestników naszego zjazdu. Wykorzystamy również internet. Co prawda mamy świadomość, że dla starszego pokolenia nie jest to najbardziej typowa forma pozyskiwania informacji, ale nie należy jej nie doceniać. Po pierwsze: i w tej dziedzinie nasi seniorzy potrafią niejednego młodziana w kozi róg zapędzić, po drugie: internet może być pośrednim źródłem informacji. Ktoś, kto z niego na co dzień korzysta, może przekazać informację dalej. Bardzo nam zresztą zależy na ambasadorach naszej idei, którzy by byli chętni propogawać ją w miejscu swojego zamieszkania, poza granicami Litwy czyli w różnych zakątkach świata.
Kolejną formę zachęcania do udziału w ŚZW widzimy w wersji drukowanej – w postaci ulotki, plakatu, innych publikacji, które również będziemy wysyłali do różnych środowisk polonijnych, kombatanckich, Domów Polskich. Mamy nadzieję dotrzeć w ten sposób do licznej rzeszy zainteresowynych naszym pomysłem osób.
Czy to tylko zbieg okoliczności, czy też Światowy Zjazd Wilniuków nieprzypadkowo zaplanowaliście w roku, w którym Wilno nosi miano Europejskiej Stolicy Kultury?
Nieprzypadkowo, bo to jest wspaniały okres, by Wilniucy byli tu obecni i mogli zaprezentować swoje osiągnięcia, swoje możliwości, swój ogromny wkład w skarbnicę tej kultury. To szansa zaakcentowania, że my tu byliśmy, jesteśmy i będziemy, że mamy osiągnięcia nie tylko w dziedzinie zachowania swojej tożsamości narodowej, pielęgnowania dawnych tradycji czy walki o zachowanie polskiego szkolnictwa, ale też, że już stworzyliśmy i nadal tworzymy wiele nieprzemijających wartości kulturalnych i intelektualnych. Dlatego swój zjazd planujemy niejako pod egidą WESK. Część planowanych przez nas imprez jest wniesiona do kalendarza wydarzeń organizowanych w ramach programu Wilno Europejską Stolicy Kultury. Może się zdarzyć, że w związku z kryzysem i trudnościami finansowymi coś z naszych przedsięwzięć z tego kalendarza wypadnie, jadnak mamy nadzieję, że tak się nie stanie. Mamy dziś wstępną zgodę na finansowanie czterech naszych przedsięwzięć z funduszy WESK. Zaś informacja o naszym projekcie, pod umowną nazwą „polski tydzień w Wilnie”, figuruje już w wydanym drukiem kalendarzu imprez WESK.
Czyli nie robicie jakiejś konkurencyjnej wobec WESK imprezy tylko włączyliście się w główny nurt obchodów tego wydarzenia...
Właśnie, nie organizujemy jakiejś antylitewskiej manifestacji, odwrotnie, chcemy zaprezentować jak wiele nas – Polaków i Litwinów – łączy.
Czyje jeszcze wsparcie udało wam się pozyskać dla swojej idei? Mam tu na myśli środowiska bezpośrednio nie związane z Litwą i społecznością polską na Litwie?
Ubiegamy się obecnie o patronat Marszalka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej Bogdana Borusewicza oraz Przewodniczacego Sejmu Republiki Litewskiej Arunasa Valinskasa. Mamy więc nadzieję, że uzyskamy wsparcie obu tych izb. Byłoby ono swego rodzaju gwarancją stabilności imprezy, dodałoby jej powagi i wyższej rangi. Naszym zaś głównym partnerem, dzięki któremu mogliśmy podjąć pierwsze związane z imprezą kroki, jest „Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie”. To dzięki niej otrzymaliśmy pierwsze wsparcie i dotacje z senatu RP, co pozwoliło nam wykonać wstępne prace organizacyjne, które wymagały zarówno zaangażowania sporej grupy osób jak też niemało czasu... a i, co tu kryć, wsparcia finansowego.
Zawarte w nazwie przedsięwzięcia słowo „zjazd” sugeruje, że w sierpniu w Wilnie odbędzie się jakieś zebranie Wilniuków, na którym zostaną przedyskutowane pewne problemy, a być może powstanie nawet jakaś nowa organizacja. Czy planujecie takie forum czy ograniczycie się raczej do licznych imprez towarzysko-kulturalnych?
Głównym celem naszej imprezy jest uświadomienie naszym rodakom – zarówno tu jak i za granicą – jak liczne i interesujące są rzesze Wilniuków, zarówno tych przedwojennych jak i obecnie tu mieszkających. Chcielibyśmy ich skłonić do większej integracji, wzajemnego przeniknięcia się, poznania. Tych, którzy stąd wyjechali spróbujemy przekonać, by poza wspomnieniami Wilna sprzed ponad pół wieku dostrzegli też urok tego dzisiejszego, by przekonali się, że pozostała tu polska społeczność stara się kultywować tradycje tamtego Wilna. Czyli... chcemy im zaoferować możliwość emocjonalnego powrotu do ojczystej ziemi.
A gdyby przy okazji tego przedsięwzięcia powstał jakiś związek, stowarzyszenie czy inna zrzeszająca Wilniuków instytucja, która pobudziłaby do stałej współpracy środowiska emigracyjne i mieszkających tu nadal Polaków, będziemy się tylko cieszyć. Takiej współpracy dziś trochę brak. Nasze kontakty ograniczają się przeważnie do rodzinnych odwiedzin (w obu kierunkach), wspomnień, wzruszeń i konstatacji, że coś zostało na zawsze utracone. Oto przykład, wiele osób dobrze zna panią Helenę Miziniak, honorowego prezydenta Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, u której mieliśmy przyjemnośc niedawno gościć w Londynie. Jest to wspaniała kobieta, niezwykle interesująca osobowość, która potrafi przenosić góry, ale ogólnie londyńska emigracja żyje raczej wspomnieniami dawnego Wilna. Ci ludzie próbują wspierać nasze szkoły, nasze organizacje, ale bezpośrednich, szerszych kontaktów i współpracy między nami Wilniukami jakby brakuje. Więc może warto się pokusić o to, by w miejsce tego czegoś utraconego wskrzesić coś nowego, innego. Odbudować stałą więź z miastem, które już nie jest takie jak przed pół wiekiem, ale jest nadal żywe i dzięki ludziom, nie murom, pełne tamtego ducha, którego wielu przedstawicieli wychodźstwa boi się tu nie odnaleźć...
No właśnie, z obawy, że nie zastaną tu tego ducha, wielu Wilniuków po opuszczeniu Wilna już nigdy tu nie wróciło. Boją się konfrontacji wspomnień z tym, co zastaną. Czy sądzicie, że uda wam się ich przekonać, by jednak podjęli to ryzyko powrotu... Przynajmniej na ten jeden tydzień.
Zdajemy sobie sprawę, że okoliczności, w jakich ci ludzie opuszczali Wilno, bardzo zaciążyły nad wspomnieniami i wielu osobom utrudniają podróż do rodzinnego miasta. Tym bardziej uważamy, że jednym z podstawowych wyzwań, jakie stoją przed nami – organizatorami ŚZW – jest zaprezentowanie im współczesnego Wilna. Wilna, które jest dziś pięknym, otwartym, europejskim i nadal tym samym, chociaż już nie takim samym jak przed pół wiekiem, miastem. Jak temu sprostać? Nikogo nie przymusimy do przełamania pewnej bariery i przyjechania tu wbrew sobie, ale jeżeli już ktoś się zdecyduje, postaramy się, by nie doznał rozczarowania. Uważamy, że najgorszą okolicznością powrotu po latach do rodzinnego miasta może być poczucie samotności, wyobcowania, wrażenie, że człowiek nie jest tu nikomu potrzebny. Dlatego też przewodnią ideą naszego programu jest to, by ci ludzie znów poczuli, że są u siebie, że są w domu, że są oczekiwani przez rzesze rodaków. Wszystkie nasze imprezy są nastawione na to, by uczestnicy zjazdu nie pozostawali sami. Będą zapraszani i namawiani do udziału w różnych przedsięwzięciach, gdzie spotkają innych Wilniuków. To taka trochę narzucona forma bycia w Wilnie i odkrywania go na nowo, ale nie samotnie tylko w towarzystwie innych, mających te same uczucia i odczucia osób. Ufamy, że ci, którzy się na ten przyjazd i konfrontację z dzisiejszym Wilnem zdecydują, będą mieli okazję spotkać tu dawnych znajomych, sąsiadów, przyjaciół, nawet dalszych krewnych, ale też poznać tych, którzy byliby być może ich sąsiadami czy przyjaciółmi, gdyby okrutne losy nie wygnały ich z tego miasta i okolic. Mamy nadzieję, że po latach to zderzenie z Wilnem, dziś litewskim, ale z licznymi żywymi polskimi akcentami, ze społecznością polską, która jest kontynuacją tamtej, przedwojennej, a w dodatku świetnie tu sobie radzi, może być wyłącznie budujące, napawające optymizmem, pozwalające na nowo odnaleźć utracone miasto i siebie w tym mieście.
Liczycie na to, że to starsze pokolenie ściągnie tu też swoich potomków, którzy znają Wilno wyłącznie ze zdjęć i opowiadań?
Bardzo byśmy się z tego cieszyli. Zresztą już w założeniu program Zjazdu Wilniuków kierujemy do czterech ewentualnie zainteresowanych grup. Pierwsza, to ludzie wywodzący się z tego miasta i okolic; druga to osoby związane z Wilnem wyłącznie emocjonalnie, poprzez sentymenty i zainteresowanie (a jest to bardzo liczne środowisko); trzecia grupa to właśnie potomkowie rodowitych Wilnian, którzy być może znają to miasto wyłącznie z opowieści swoich rodziców czy dziadków; czwarta to tzw. Wilniucy spoza Wilna. Chodzi o to, że to określenie w nazwie zjazdu jest trochę umowne. Zapraszając na tę imprezę nie zawężamy się wyłącznie do Wilna. Kowno i Kowieńszczyzna też się w naszej formule mieszczą. No i cała Wileńszczyzna. A jej pojęcie w okresie międzywojennym dotyczyło ogromnych terenów, faktycznie aż do Grodna. Czyli zapraszając Wilniuków, zapraszamy też tych z Grodzieńszczyzny i innych okolic. Chociażby z tej racji, że wielu z nich nie ma dziś możliwości odwiedzenia swoich rodzinnych stron ze względu na system, który tam obecnie panuje. Ich pobyt w Wilnie może nie będzie dokładnie tą podróżą, o której marzą, ale mamy nadzieję, że odnajdą tu podobne klimaty, a i podobną do swojej kresową mentalność. To bardzo jednoczy.
Czy próbowaliście w jakiś sposób szacować, ilu uczestników może ściągnąć na planowaną przez was imprezę?
Łatwiej by było przepowiedzieć pogodę, jaka będzie jej towarzyszyła. Zdajemy sobie sprawę, że decydującymi o frekwencji czynnikami będzie wiek i stan zdrowia potencjalnych uczestników, ich możliwości finansowe, warunki pobytu, jakie możemy im zaoferować, no i nasza sprawność w docieraniu do Wilniuków i ich potomków oraz do miłośników naszego miasta. W tym ostatnim aspekcie ogromne nadzieje łączymy z licznymi w Polsce Stowarzyszeniami Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej. To są organizacje, które mają za cel promowanie tej ziem, więc ufamy, że nie odmówią nam współpracy.
Czy spróbujecie namówić do udziału w ŚZW tych Wilniuków (lub ich potomków), których nazwiska znajdziemy w każdej encyklopedii? Widzę w projekcie programu m.in. cykl codziennych polsko-litewskich spotkań poświęconych znanym i zasłużonym Wilniukom? Czy to będą spotkania z ich lub ich krewnych udziałem?
Na razie nie chcielibyśmy wymieniać nazwisk i zapeszać, tym bardziej, że przed ogłoszeniem konkretów musimy mieć z naszymi gośćmi wszystko dokładnie uzgodnione. Ale plany mamy ambitne, to byłoby wspaniale, gdyby uczestnicy zjazdu mieli możliwość obcowania z żywymi legendami, z tymi, których wkład w nasze historyczne i kulturowe dziedzictwo jest nie do przecenienia.
To mówmy o konkretach, które już możemy zdradzić.
No właśnie jednym z ciekawszych punktów programu jest „Salon Wilniuka” – cykl spotkań na temat wpływu Wilniuków na rozwój miasta oraz ich zasług dla Wilna, kultury europejskiej oraz światowej. I na te spotkania planujemy ściągnąć związane z Wilnem osoby, których nazwiska w dziedzinie literatury, sztuki, dokonań społecznych są bardzo znaczące. Chodzi nam przede wszystkim o to, by inni uczestnicy zjazdu mogli się z nimi spotkać, prozmawiać, o coś zapytać, wysłuchać ich opinii na ten czy inny temat, poczuć dumę z przynależności do tej samej społeczności, kultury, cieszyć się z możliwości czerpania z tego samego źródła inspiracji do rzeczy jeżeli nie wielkich, to przynajmniej interesujących. Jeżeli uda nam się to, co zaplanowaliśmy, „Salon Wilniuka” może stać się imprezą historyczną, bo osoby, które chcemy zaprosić mają swój znaczny wkład w dorobek społeczno-kulturalny, którym się dziś wszyscy szczycimy.
Czym jeszcze spróbujecie zaskoczyć?
Uważamy, że interesujący będzie też temat związany z polską kinematografią. Planujemy imprezę składającą się z trzech bloków. Pierwszy – to już prawie klasyka polskiego filmu, wielu dobrze znana, ale warta do niej powrotu. Te filmy będą przez cały tydzień wyświetlane w kinach. Czyli jest to propozycja oglądania dobrego polskiego filmu w komfortowych warunkach. Drugi blok – to przekrój polskiej dokumentalistyki, która jest znana i doceniana nie tylko w kraju, ale też za granicą. Trzeci – to przegląd świetnej polskiej komedii. Te filmy będą wyświetlane pod otwartym niebem. M.in. na dziedzińcu Domu Nauczyciela. Liczymy na to, że to przedsięwzięcie zwabi również publiczność litewskojęzyczną. Chcielibyśmy, by ona też wyrobiła sobie zdanie na temat niezwykle bogatego polskiego dokumentu. Planujemy też retrospektywę polskiej animacji – od początków aż po dzień dzisiejszy. Tę również zamierzamy wyświetlać pod otwartym niebem, ale już na Zarzeczu, na ścianie jednej z kamienic tej czarownej dzielnicy.
Pomysł takiej prezentacji przekroju polskiej kinematografii wsparł (nie tylko organizacyjnie, ale też angażując weń swoich doświadczonych pracowników) Instytut Polski w Wilnie, na czele z dyrektorem Mariuszem Gasztołem. Bardzo jesteśmy za to wsparcie wdzięczni, tym bardziej, że Instytut ma ogromne doświadczenie w organizowaniu w Wilnie tygodni filmu polskiego.
Taka forma prezentacji zakłada wciąganie w to przedsięwzcie nie tylko osób nim zainteresowanych, ale też przypadkowych. Ot, zwykłych przechodniów, których rzecz cała może nagle zainteresować. To ciekawe...
I w dużym stopniu zamierzone. W ramach ŚZW planujemy więcej takich akcentów, zaskoczeń i imprez docierających również do biernych odbiorców i będących w stanie zainteresować przypadkowego przechodnia. Nam chodzi o to, by w tym sierpniowym tygodniu słowo polskie rozbrzmiewało zarówno w tradycyjnych jak i w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, by Wilno było pełne polskich akcentów. Jednym z nich, według naszych planów, mogłyby być „przemawiające” do przechodniów pomniki. Dzięki odpowiedniemu nagłośnieniu Mickiewicz i Słowacki mogliby „deklamować” swoje mniej znane utwory, a Moniuszce towarzyszyłyby jego pieśni, ballady czy fragmenty oper. Innym elementem takiego pozytywnego kulturalnego „napastowania” przechodniów byłoby zwiedzanie wieczornego Wilna z towarzyszeniem audiowizualnych akcentów. Wyobraźmy sobie wycieczkę do Celi Konrada urozmaiconą wyświetlonym na murze klasztoru dokumentem na temat tego historycznego miejsca. Takich tras wycieczkowych zaplanowaliśmy kilka. Wydaje mi się, że zwykli przechodnie na widok takich obrazków też będą przystawali, by spojrzeć, posłuchać...
A czym zaskoczycie młodzież?
Dla młodych, w tym również duchem, zaproponujemy m.in. trasę rowerową. Powiedzmy, codziennie w innym kierunku i z innym, nietypowym, programem zwiedzania. Poza tym planujemy cykl imprez turystyczno-sportowo-rozrywkowych, jak na przykład dwudniowy spływ kajakowy Wilią „Śladami hrabiego Tyszkiewicza” czy rowerowy „Literackimi śladami Wilna”, nad którymi nie będę się teraz szczegółowo rozwodził, tym bardziej, że wszyscy zainteresowani otrzymają szczegółowy program imprezy.
Kiedy nastąpi inauguracja Zjazdu?
Imprezę inaugurujemy 9 sierpnia, zamykamy 16. Oficjalne otwarcie planujemy na 10 sierpnia. Będzie, oczywiście, uroczysta Msza święta w Ostrej Bramie w intencji uczestników Zjazdu i Wilniuków na całym świecie. Zresztą nabożeństwa w tej intencji będą, przez cały okres trwania imprezy, odprawiane codziennie rano w jednym z wileńskich kościołów. Oczywiście w języku polskim.
Imprezą inauguracyjną Zjazdu będzie wernisaż unikalnej wystawy „Co kryły walizki repatriantów? Edycja wileńska” oraz jazzowe improwizacje w wykonaniu wileńskiego zespołu „Jan Maksymowicz TRIO”.
Z dużych imprez planujemy koncert Maryli Rodwicz i zespołu „Skamp”, w sumie będzie tam pop, rock i trochę hip-hopu. Koncert ten organizujemy we współpracy z wileńskim Radiem „Zand Wilii” (nadającym w języku polskim). A zakończy zjazd impresja jazzowa na ludowych motywach. Ot, taki splot stylów i muzyczna wycieczka w czasie, odzwierciedlenie tego, jakim miastem było i jest dzisiaj Wilno. Będzie to koncert „Folk – jazz” w aranżacji słynnych wileńskich jazzmanów: Zbigniewa Lewickiego, Egidijusa Buożysa, unikalnego zespołu folkrokowego „Atalyja”, na scenie ujrzymy także wileńskie zespoły ludowe. Taki polsko-litewski projekt muzyczny na Litwie (a może i na świecie) jest realizowany po raz pierwszy. Cały program muzyczny powstał specjalnie dla gości Zjazdu. Ufamy, że będzie to niezwykłe przeżycie duchowe. Poza wymienionymi koncertami każdego wieczoru będą się odbywały różnorodne przedsięwzięcia muzyczne.
W nawiązaniu do imprez pozarozrywkowych, za to niezwykle ważnych, bo skłaniających do wspomnień, refleksji i wzruszeń, chciałbym wszystkich serdecznie zaprosić na wspomnianą już wyżej wystawę pt. „Co kryły walizki repatriantów?”, którą można będzie oglądać w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Będzie to ekspozycja oparta na wystawie przygotowanej w 2000 roku przez Oddział Etnograficzny Muzeum Narodowego w Gdańsku. W Litewskim Muzeum Teatru, Muzyki i Kina odbędzie się natomiast wystawa sztuki współczesnej pt. „Malarstwo”. Mamy dziś pokaźne i uzdolnione grono artystów, a ich dorobek jest naprawdę imponujący. Zaś miłośników malarstwa, że tak powiem, „okrytego już nieco szlachetną patyną czasu”, zaprosimy do stołecznego ratusza na wystawę dzieł słynnej wileńskiej rodziny Sleńdzińskich.
W projekcie programu widzę jeszcze mnóstwo wystaw, spotkań, dyskusji, konkursów, konferencji, wycieczek... Aż w głowie się kręci od tej obfitości.
Zależało nam na tym, by ludzie, którzy przyjadą na zjazd mieli bogatą ofertę imprez z uwzględnieniem różnych grup wiekowych i zainteresowań. I mam nadzieję, że nam się to udało.
A czy planujecie upamiętnienie ŚZW poprzez jakieś wydania okazyjne: foldery, pamiątkowe medale czy albumy, które byłyby dla uczestników zjazdu, a i dla was organizatorów, fajną pamiątką?
Zamierzamy wydać CD, na którym znajdą się prace Napoleona Ordy, autora licznych utworów muzycznych, a też XIX-wieczne akwarele i rysunki, które są dziś niekiedy jedynym źródłem dokumentującym wygląd wielu nieistniejących już rezydencji zabytków Ziemi Wileńskiej.
Planujemy też wydanie, w zależności od naszych możliwości finansowych, pamiątkowego medalu lub znaczka z logo Zjazdu i dwujęzycznym polsko-litewskim napisem.
Pozostaje mi tylko życzyć wam realizacji wszystkich zamierzeń. Szczególnie tych najtrudniejszych i najambitniejszych. Z korzyścią dla wszystkich nas – Wilniuków.
Dziękujemy.
Rozmawiała Lucyna Dowdo
KATALOG FIRM W INTERNECIE