- Home >
- POLONIA USA >
- Informacje polonijne ze świata
Polonia w Manchester upokorzona. Powtórka z polonijnej historii
Xenia Jacoby 20 stycznia, 2021
"Dresiarz pospolitus" kryjący się pod maską jako "Urban solo Explorer" z Lost Places & Forgotten Faces włamał się do byłego Domu Kombatanta SPK Koła nr 181 w Manchester. W dbałości o wizerunek medialny wyprodukował krzykliwe zdjęcia eksponując polskie symbole, selekcją objął tytuł książki znanej tylko nam Polakom i wybrał znaczące polskie napisy. Skąd wiedział co one znaczą? Po angielsku opublikował na FB, Instagramie i w Daily Mail Online News. Podłym numerem autoryzował upokorzenie nas i Konsulatu, przez co nasza Polonia poniosła moralne szkody.
Tam było bijące serce naszej społeczności w Polskim Klubie Kombatantów przy Shrewsbury Street na Old Trafford, obok serca naszej Wspólnoty Parafialnej, odpowiedział na klasyczną prowokację i ustawkę Urbana inż. Stefan Kłoczko były w-ce Prezes Podkomitetu SPK Koła Młodzieży, syn żołnierza.
Wzburzony jest Piotr Kossowski, syn więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau i uczestniczki Powstania Warszawskiego. Piotr był bywalcem Domu Kombatanta. Smutku i oburzenia nie krył kapelan hubalczyka Romana Rodziewicza ks. Jan Wojczyński były proboszcz parafii Mcr oraz były Prezes Rady Parafialnej w Manchester inż. Leszek Pawlik.
Teraz nam Polakom z Manchesteru pękają serca przez krzykliwe zdjęcia Urbana, mieniącego siebie sympatykiem Polski. Prowokator ze sceny zrobił ołtarz z symboli polskich. Stanął w rozkroku dzierżąc w ręce swoją nową flagę Polski na tle ruiny i pozostałości po Domu Kombatanta. Ekscesem chciał zaistnieć na FB, Instagramie oraz w Daily Mail Online News co bez zbadania sprawy, a priori cynicznie nas Polaków podsumował.
Dresiarz odwiedzał rudery pubów, ale nie prowokował szkocką/irlandzką flagą. Media nie piętnują haniebnego wyskoku Urbana, który nabroił łamiąc prawo. Z bocznego dojścia do budynku wspiął się z kimś po murze i wszedł przez wybite okno do środka na teren prywatny po Klubie.
Media piętnują nas Polaków kpiąc do żywego, że dla nas jedynie sloganami są symbole narodowe i piękne hasła wolnościowe. Poruszeni czynem młokosa i propagandą mediów ujawniamy jak naprawdę było.
Losy rzuciły 250 tys. polskich tułaczy wojennych na obcą ziemię W. Brytanii, między ludzi wiejących chłodem i niechęcią do nich. Anglicy oglądali ich zza firanek w oknach. Traktując z dystansem omijali Polaków. Życie upływało im wśród obcych, którzy ich nie chcieli. Bez grosza w kieszeni i bez języka zrobili wszystko, by pozostać Polakami. Ci u nas należeli do Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Koła im. Gen. K. Sosnkowskiego oddział w Manchester.
Stefan tłumaczy: Mój ojciec Franciszek z 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, obrońca Warszawy na Barykadzie Września był wzięty do niewoli 1939 r. Trafił do Stalagu w Prusach Wschodnich i obozów niewolniczej pracy w Niemczech. Uwolniony w 45 r. wcielony do 2. Korpusu, z którym w 46 r. dotarł do Liverpool. Po tułaczce w obozach Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia dotarł w 50 r. do Manchester.
Weterani szukali obiektu na własne miejsce - Dom Kombatanta, którym stał się były kościół protestancki kupiony w 1949 r. przy Shrewsbury Street 188A na Old Trafford w najbiedniejszej dzielnicy robotniczej.
„Niemcy zbombardowali kościół między 18 a 22 XII 1940 r. podczas tzw. Manchester blitz. Bomba trafiła w dach i uszkodziła dużą salę kościoła, który spłonął z częścią budynku parafii. Ruiny stały opuszczone do 48 r. W marcu 49 r. Zarząd Główny SPK zakupił pożyczką pieniężną z Funduszu Żołnierza ruiny kościoła wraz z ruiną parafii. Weterani chcieli odbudować kościół na swój własny i konsekrować go, ale ks. Jan Bas odmówił. Wolał, aby polski kościół był osobno od Domu Kombatanta, którego autorem powstania w Manchester był Okręg SPK „Syrena.” Obejmował działalnością całą płn.-zach. Anglię z siedzibą w wynajętym biurze na Great Ancoats Street w Manchester. Prezesem Zarządu był mjr Władysław Pawlik saper 13. Baonu Saperów k/Lwowa, ojciec p. Leszka.
Czynem społecznym wspólnie przystąpiono do robót remontowych przy budynku pod koniec 48 r. Od wewnątrz kościoł przebudowano na klub, by służył weteranom, rodzinom i przyszłym pokoleniom Polaków. Na akademii 3 maja 49 r. oficjalnie otwarto i poświęcono dom. Zaproszony był gen. Roman Odzierzyński Prezes Rady Ministrów na obczyźnie, gen. St. Kopański obrońca Tobruku oraz osobistości z Londynu i Manchesteru." Z książki „Wczoraj, dziś i ku przyszłości. Yesterday, Today and into the Future.” (Red. inż. Leszek Pawlik. Manchester, 2021.)
W Domu Kombatanta mając dach nad głową mogli poczuć się jak u siebie w domu, razem zjeść obiad, spotykać się, rozmawiać i tworzyć polską wspólnotę na obczyźnie - małą Polskę, za którą strasznie tęsknili. Polska była najwyższym dobrem, od której Stara Polonia została siłą oderwana i mieli nadzieję wkrótce wrócić do Ojczyzny.
Poza własnym krajem chcieli znaleźć ognisko domowe, stąd w latach 50 i 60-tych sprowadzali Polki, by ułożyć swoje życie. Klub miał być miejscem na spotkania i potańcówki dla różnych pokoleń. Dużo małżeństw zapoznało się w Klubie.
Ojciec 10 lat ciężko pracował i oszczędzał, aby ułożyć sobie życie. Mama Felicja, Kresowianka z przymusowych robót dotarła do Anglii w 47 r. a do Manchester w 57 r. Spotkali się w Klubie SPK i tu na ślub i wesele zaprosili kuzynki z Polski, które znalazły mężów z 2. Korpusu.
Klub prosperował od rana do po północy jako restauracja z kawiarnią i barem plus Kiosk. Po pracy przychodzili weterani na tanie obiady, a Irlandczycy i lokalni mieszkańcy na piwo.
Zagospodarowany i świetnie urządzony miał 3 kondygnacje, w piwnicy krył kuchnię. Na piętrze w auli ćwiczył teatr, chór, zespół POLONEZ. Były projekcje filmów, harcówka z harcerzami, świetlica, biblioteka, kursy kreślarskie i języka ang. W sali gier stał bilard, stół do tenisa. Biuro podróży prowadził brat Stefana, a Stefan przymocował szyld do dziś widoczny na budynku POLONICA TRAVEL.
Klub mieścił Biuro Porad i SPK, Fundusz Pożyczkowy, Komitet Opieki nad Grobami Poległych i Zmarłych Żołnierzy - Komitet Pomnika, Szkołę Niedzielną, klub sportowy UNITAS. Graliśmy w siatkówkę. Nasze turnieje piłkarskie odwiedzali piłkarze z Klubu Manchester Utd - Sir Alex Ferguson trener i Lou Macari. W 78 r. nasz Klub witał Kazia Deynę z transferem do Manchester City, częstego bywalca naszego baru.
Potańcówki, wynajem sali na wesela Polaków, Jamajczyków przynosiły zysk dla Klubu. Celebrowano święta kościelne i narodowe, koncerty kolęd, spotkania Opłatkowe i Święcone czy kiermasze „Kaziuki” dla Kresowiaków. W niedziele odprawiano Msze św. z organami przy ołtarzu polowym na scenie. Tutaj dzieci przystępowały do I-szej Komunii. Kombatanci i wojskowi mieli tu zebrania. Gościli Fogga, Faliszewskiego z występami, Kiepurę z żoną Martą Eggert, Aleksandrę Piłsudską, Annę Walentynowicz, Tony Lloyd’a, MP. Gośćmi byli: Anders, Sosabowski, Sosnkowski, Bór-Komorowski, Odzierzyński, Kmicic-Skrzyński-członek Klubu, których losy po II wś nie były lepsze od losów szeregowca.
W Zarządzie SPK był „władca Imperium” kpt Henryk Strzelecki żołnierz 2. Korpusu. Henry Lloyd współtwórca firmy Henri Lloyd. Ubierał zarząd w światowej marki ubrania z logiem HL i piastowską koroną - znak jego związku z Polską.
Działaliśmy po stronie prawdy i zdobyliśmy uznanie. Wierzyliśmy, że po 2002 r. Polska przystąpi do Unii i przyjedzie nowa fala Polaków. Z braku placówki konsularnej (KG RP otwarto dopiero w 2008 r.) chcieliśmy powołać w Klubie SPK Biuro Obywatelskie z pomocą dla napływającej Polonii zarobkowej. Bezinteresownie załatwiałem formalności dla 3 tys. polskich rodzin i ich dzieci przybyłych do Manchester i okolic.
Klub był domem, który tętni życiem i nagle zostaliśmy wysiedleni z naszego domu. „Wysiedleni na bruk!“ Mówił Józef Królczyk kpt z Kresowej Dywizji Piechoty honorowy prezes Koła SPK, który przeżył wysiedlenie z domu na bruk, gdy Sowieci dali im godzinę na spakowanie się i nie było czasu na zabranie rzeczy.
Tym razem na bruk wysiedlili nas rodacy z Londynu. Była to organizacja POLISH Ex-COMBATANTS ASSOCIATION Ltd, (PCA Ltd) zajmująca się klubami SPK w WB. Zmuszali wszystkie kluby SPK, by podporządkować się pod PCA Ltd Londyn i przekształcić w działalność charytatywną dla korzyści finansowych. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że zostaną sprzedani.
SPK Mcr miał spór z SPK Londyn, gdzie głównie byli ze stolicy i uważali się za ważniejszych i mądrzejszych od wszystkich innych. Mieli negatywne nastawienie do SPK Manchester. Londynek to był snobizm. Mówili, że Londyn to inteligencja, a Manchester to wieśniaki i robotnicy.
Barbara O. i Mieczysław J. byli prezesami PCA Ltd z rejestracją Londyn POSK. Londyn nagle w 2001 r. bez uprzedzenia zamknął nam Klub i ogłosił sprzedaż bez zgody naszego Koła SPK i tłumaczyli się, że Klub ma dług. Na żądanie nie okazali dowodów wysokości długu i nie odpowiadali. Zarząd SPK Manchester był przeciwny decyzji PCA Ltd. Protestowaliśmy. Oferowaliśmy kupno za £130 tys. ale budynek bez przetargu sprzedano w 2002 r. pani Wu za £120 tys.
Stefan, Krzysztof Marczak (funty na dom przeznaczył na wykup Klubu dla SPK) oraz Henryk Strzelecki złożyli składkę na fundusz odkupienia Domu, a zarząd przesłał wyciąg z konta funduszu bo Londyn mówił: „Wy nie macie takich pieniędzy” i nie pozwolili nam odkupić. Kierownik Klubu Tad. Bieliński kwestionując prawa PCA Ltd do sprzedaży naszego Klubu bez naszej zgody - wynajął adwokata, koszty wstępne ponad £2 tys. Od siebie dałem £800.
Ale oni migiem nas sprzedali, a pieniądze zatrzymali dla siebie niby za długi. Sprawę przegraliśmy, bo Londyn miał ukryty cel, zawzięci na nas sprzedali obcym. Od razu wymienili zamki w drzwiach i pozamykali.
Sprawę rozgłoszono w Manchester Evening News, Dzienniku Polskim - Dzienniku Żołnierza przy próbach uciszenia nas i groźbach z Londynu. Moja bratowa, dziennikarka opisała całą sprawę.
Prezes SPK Manchester miał obietnicę Londynu przez Barbarę O, że wg umowy z nową właścicielką, przez 5 lat mogą swobodnie spotykać się i wchodzić do Klubu po mienie. Ale pani Wu dała tylko jedną godzinę w sobotę rano, by wejść, zabrać rzeczy i wszystko zamknięto na klucz.
Drzwi otworzył im mężczyzna, który bezwzględnie pilnował czasu. Stefan, Krzysiek, Piotrek, p. Królczyk, p. Strzelecki, p. Niezgoda, p. Kamiński, Hanna Gadzina i inni biegiem wynosili książki z biblioteki, obrazy, sztandar SPK, stoły, krzesła, fotele, pianino, które przewieźli wynajętą ciężarówką do klubów przy Carlton Rd na Whalley Range, do Oldham i Klubu na Cheetham Hill. Nie było jak zdjąć flagi znad sceny, metaloryt sztandaru i krzyż był w auli za wysoko. POLONEZ wynosił swą garderobę. Resztę musieli zostawić, bo klucznik zamykał obiekt. Zachował się dokument spisu rzeczy, które zabrali.
Jedna godzina to było za mało, aby zabrać latami zgromadzone mienie. Nie udało nam się uratować wielu rzeczy. Nikt celowo nie porzucił pamiątek, obrazów, książek. Nie działał na szkodę polskości, nie deptał symboli narodowych i chrześcijańskich naszej wiary.
Spotkania Koła SPK Nr 181 odbywały się w Polonia Home. Działania przenieśliśmy na Carlton Road do klubu.
W 2002 r. do Ratusza w Trafford wpłynął wniosek pani Wu o pozwolenie przerobienia Klubu na 24 apartamenty. Przeciwni przeróbce byliśmy w urzędzie mówiąc, że adwokat prowadzi sprawę ale radni przegłosowali wydając zgodę na 5 lat. Obiektu nie zaadoptowano i zgoda wygasła. Pusty dom skrajnie zaniedbano i doprowadzono do trwałej ruiny.
W XII 2020 r. wpłynął kolejny wniosek o rozbiórkę domu i budowę apartamentowca, gdyż budynek jest w złym stanie, rudera grozi zawaleniem. Ale urząd rozpoznał winę i cel działania właściciela. Nie pozwolił zburzyć zabytku zmuszając do remontu domu i uporządkowania terenu.
- Jestem sąsiadką domu po Klubie SPK. Wiele lat mijałam niszczejącą wśród śmieci ruinę. Otwarte drzwi frontowe z wyrwaną kłódką wśród krzaków, które z łzami łamałam, widząc polskie napisy - sforsowali bezdomni. Powciskali materace robiąc barłóg w swojej norze. Koczujący zasiedlili w środku obiekt, bo zdjęcia ukazały ślady życia. Polskie flagi wylądowały pod buty koczujących, pisali krzyże i Hello Sir na zdjęciu Papieża Polaka. Skisłe ze starości w plastikach mleko z nieodległą datą, puszki z piwa – taktycznie trafiły na fotki Urbana, a otwartym pianinem ze świecami zagrał nam na nerwach.
Drzwi w końcu zabito deskami z kłódką i skończyła się meta bezdomnym. Budynek wciąż wabi podrzucających nocą śmieci, materace i złom strasząc przechodniów.
- Ciekawe czy dziś pani Wu podarowałaby Polonii to, co należało do żołnierzy 2. Korpusu?
- PS Stefana
Polonia nie pozwoliłaby na dewastację. To wina Zarządu SPK w Londynie i zachłannego PCA Ltd co zgarnął £3 miliony ze sprzedaży, bo ktoś tak zadecydował. Smutna prawda.
Budzą się retoryczne pytania, których PCA Ltd unikał cały 2020 r.
- Dlaczego sprzedano nasz Klub?
- Dlaczego nam nie sprzedano?
- Jakiej wielkości były długi, które spowodowały sprzedaż klubu?
- Dlaczego przed sprzedażą bez uprzedzenia zamknięto Klub i dostęp do mienia?
- Dlaczego eksmitowano nas i dano tylko jedną godzinę na wyprowadzkę?
- Gdzie podziały się pieniądze i kto je przejął, bo ruiny k-ła zakupiono pożyczką pieniężną z Funduszu Żołnierza nie od PCA Ltd.
- A wy? Gdzie wy wtedy byliście, wy z FB i wy z mediów, że teraz winicie nas i upominacie!
- To podłe, że media nie znając prawdy, tak łatwo oskarżają nas, dzieci weteranów Polonii Brytyjskiej oraz polską placówkę konsularną o zaniedbanie i czyny haniebne.
Z żalem wysłuchała i spisała Xenia Jacoby, Manchester 13 I 2021 r.
Zdjęcia Xeni i dokumentalne
Copyright 2021 Xenia Jacoby Wszelkie prawa zastrzeżone
Tekst chroniony prawami autorskimi Kopiowanie bez zgody autora zabronione
KATALOG FIRM W INTERNECIE