KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   08:20:20 PM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Stan Borys w Aptece Markowej w Nowym Jorku o karierze, życiu i zdrowiu

Markowa Apteka z NY     16 listopada, 2017

Jest pan legendą polskiej muzyki mimo przeciwności, jakie spotkały pana w czasach PRL-u. Czy czuje się pan spełnionym artystą? Jest pan piosenkarzem, pisarzem, kompozytorem, aktorem…

Staram się jeszcze spełniać w tym, co jest przede mną. Spełniam się, jeśli jakiś projekt dochodzi do skutku, a potem jest już namacalny. Wprawdzie piosenka nie jest namacalna, ale działa na instynkty, na uczucia, na serce, na duszę człowieka – to jest spełnienie. Spełniam się, kiedy zaczyna działać imaginacja, fantazja słuchacza, który czasem ma większe poczucie interpretacji, słuchając piosenki, niż ja, wykonując ją.


► Jaskółki w opuszczonym kościele Mariackim w Gdańsku były inspiracją dla utworu „Jaskółka Uwięziona”, natomiast „Tworzywo” Jana Pawła II miało wpływ na proces twórczy piosenki „Ikona”. Z jakich dodatkowych źródeł czerpie Pan pomysły i inspiracje na nowe utwory? Ikona jest starą pieśnią, cały czas marzyłem, by ją wykonać. Co do inspiracji... często dzieje się tak w moim życiu, że odgrzebuję z pamięci jakieś myśli i próbuję to zaśpiewać. Często przypominam sobie jakieś fragmenty, tak jak w ostatniej piosence „a on szukal burzy” – „jak gdyby w burzy spokój był” – „to wszystko z powodu miłości.” A jak można uzyskać spokój z powodu miłości, kiedy burza w  sercu… Najbardziej cieszy mnie fakt, że ja przez ostatnie 3 miesiące koncertuję od Bostonu po Florydę, Texas, Arizonę i Kalifornię, a w Polsce ta piosenka już prawie 3 miesiące jest na pierwszym miejscu listy przebojow w radiu.

 Gdzie szuka pan natchnienia? Jeśli się jest otoczonym cywilizacją, szczególnie tu, w Nowym Jorku, to trudno jest znaleźć natchnienie. Ja uciekałem od wielkich cywilizacji, uciekałem na pustynię Nevady, Las Vegas czy Arizony. Przez kilka miesięcy w roku mieszkam nad Pacyfikiem w Kalifornii, pozwala mi to naładować się słońcem i spokojem, z dala od chaosu, który spotykamy na co dzień. Dodatkowo pomaga mi joga i gra w golfa. Tam jest medytacja – podczas uderzenia w białą piłeczkę golfową – to jest najpiękniejszy moment medytacji, wyciszenia i skupienia, a zarazem precyzji i opanowania samego siebie. Sport jest dla mnie wyciszeniem i sposobem na sprawdzenie swoich największych fizycznych możliwości.

►  Czy może pan wyjawić czytelnikom „Markowej Apteki” interpretację słynnego utworu „Jaskółka uwięziona”? Ludzie próbują
odgadnąć jej znaczenie, jedni mówią, że to jest Polska uwięziona, inni przedstawiają jaskółkę jako czarny sztylet, śmierć jako cios ostateczny… A jaka jest prawdziwa wersja? 
Wszystkie sa prawdziwe! Niestety nie wypowiem się na temat mojej interpretacji, bo interesuje mnie to, co inni myślą i czują. Wszyscy porównywali ją do duszy człowieka. Duszy uwięzionej w czasach systemu PRL-owskiego, w którym żyliśmy. Inna interpretacja porównywała jaskółkę do Polski. I może zostańmy przy tej ostatniej interpretacji. Więcej pomysłów chciałbym uzyskać od ludzi sluchajacych.

Jak widać, utwór ten wywiera bardzo dobre wrażenie. Ostatnio spotkałem Chińczyka mówiącego bardzo dobrze po polsku, który stwierdził, że poznał wszystkie metaforyczne niuanse zawarte w tekście utworu i chciałby przetłumaczyć
go na język chiński. Byłoby to niesamowite wyzwanie, zaśpiewać „Jaskółkę” po chińsku!

► Jak dba pan o swoje zdrowie?
Jeśli chodzi o  sprawy związane ze zdrowiem, to słucham chińskich metod albo w ogó- le nie słucham nic (śmiech). Mój organizm najczęściej sam mi podpowiada, co jest dla mnie dobre. Borykajac się jakiś czas temu z rwą kulszową, wiedziałem, że ten ból muszę po prostu „wyrwać” z siebie. Ból można wyleczyć perswazją, zniszczyć i wyrzucić go ze swojego ciała. To
niesamowite, że odczuwamy takie rzeczy i zawsze mają one jakąś swoją przyczynę. Ból jest skutkiem, więc trzeba poznać przyczynę. Trzeba się zastanowić, co się zjadło i  co robiło. Smutna jest świadomość tego, że ból jest efektem
kumulacji, która pojawia się dopiero po latach. Wielu moich młodszych kolegów z branży muzycznej odeszło, młodszych nawet
o 15 lat! To jest smutne. Jest takie powiedzienie „każdy jest kowalem swojego szczęścia” i myślę, że każdy jest kowalem swojego wykuwanego przez lata życia.

► Czy stosuje pan jakąś suplementacje?
Staram się dowartościować organizm witaminami, których nam brakuje w codziennym życiu, codziennym pożywieniu. Staram się też uciekać od tego, co nam dyktują supermarkety ze wspaniale wizualnie wyglądającymi ofertami. Żyję w  podwarszawskiej dzielnicy, gdzie kupuję na tamtejszym jarmarku owoce i warzywa, które nie pochodzą z wielkich produkcji.
Nie odwiedzam supermarketów, do których w wielkich kontenerach przesyłane są produkty żywnościowe. Nie lubię tej globalizacji i wyznaczania mi przez wielkie koncerny, co powinienem albo co muszę zażywać.

Przyjmuję jednak bardziej naturalne suplementy, jak Panax, Ginsing (najlepszy koreański i chiński). Najbardziej potrzebne oleje, jak witamina E i A oraz oleje rybne Omega 3 i Omega 6.

► A jak dba pan o głos? Słyszałam, że spożywa pan żeń-szeń.
Codziennie się rozśpiewuję. A z uwagi na to, że gardło, krtań są takimi samymi mięśniami człowieka jak każdy inny, wymagają systemtaycznych ćwiczeń. Jest takie stare, cenne powiedzenie: „If you don’t use it, you’ll lose it”. Poza tym zmęczenie silnie wpływa na wokalną część strun głosowych, jeżeli się mówi za dużo, jeżeli się śpiewa za dużo... Więc później milczę i odzyskuję na nowo tę siłę. Sen dla mnie jest najlepszym lekarstwem.

► Mieszka pan teraz w Polsce. Jak pan widzi Amerykę? Gdzie jest pana dom, „jaskółcze gniazdo”?
Kalifornia! Ona jest moim domem. Tam mam drugą rodzinę, umownego brata mojej duszy.

Brat wybudował dla mnie na swojej posesji prywatny amfiteatr „Jaskółka” – to jest moje najwspanialsze miejsce do medytacji i wystę- pów. Z widowni widać góry, do których trzeba jechać 2,5 godziny, to jest coś cudnego widok na co najmniej 150 mil. Tam też ćwiczenia i medytacja. A w dali niesamowity zachód słońca i niesamowita przestrzeń Pacyfiku.

I to własnie Pacyfik i jego plaże są moim lekarstwem, gdzie odzyskuję wszystko, co zatracę po drodze w tym tempie życia. Z drugiej jednak strony ja dażę do tego tempa, pogoni za czasem i ludźmi, którzy też są dla mnie terapią. Podobno ja też działam terapeutycznie na publiczność podczas moich koncertów.

► Ma pan w sobie niesamowicie pozytywną energię. Skąd ją pan bierze? Mówi się nawet o panu „młodzieńcza energia, która
nigdy nie wygasa”…

To wszystko zaczyna się w głowie. Nie dopuszczam myśli, że już nie mam na coś czasu, że już pora na emeryturę. Ja nie mam czasu na emeryturę! Moja emerytura jest pracowita i twórcza. Staram się dbać o swoje zdrowie. Pragnę odpoczynku. Ale trzeba dojechać przez pół Ameryki na koncert, bo tam czekają ludzie. Ta świadomość dodaje mi skrzydeł i energii.

►  Jake życzenia zechciałby pan złożyć czytelnikom „Markowej Apteki”?
Przede wszystkim – nie poddawać się głupocie i manipulacji. Trzeba zająć się sobą, bo nikomu na nas nie zależy – oprócz nas samych.

Życzę wszystkim czytelnikom „Markowej Apteki” poczucia humoru, spokoju, zdrowia i uśmiechu. 

Dzwoniąc powołaj się na reklamę z POLONIJNEJ KSIĄŻKI - Polish Pages.


Markowa Apteka zaprasza
na Greenpoint lub na zakupy online
Kliknij tu >>>