Jak to się dzieje że idąc do polonijnego sklepu spożywczego, nikt nie chce dać nam świeżej kiełbasy lub szynki za darmo, pomimo że jesteśmy Polakami, a jak wiadomo, Polacy powinni sobie pomagać, czyż nie?
Nie spotkałem też ani jednego polonijnego "kontraktora", który zechciałby wyremontować innym Polakom mieszkanie za darmo lub przynajmniej bezpłatnie wyłożyć im posadzkę w łazience. Żaden polonijny mechanik samochodowy nie chce raczej, (choć nigdy nie pytałem), wymieniać oleju i filtrów swym klientom, po zaniżonych cenach. Myślę też, że niewielu polonijnych sprzedawców nieruchomości czy brokerów pożyczkowych, godzi się nie pobierać opłat za swoją pracę. Jak nie wstyd polonijnym agencjom, że nie oferują bezpłatnych biletów lotniczych do Polski, albo darmowej wysyłki paczek do naszych, biednych rodzin w kraju. A o tych egoistycznych polonijnych lekarzach czy dentystach, którzy liczą swoim polskim pacjentom za pomoc, nawet nie wspomnę. Ale to, że Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa nalicza nam, prawdziwym Polakom i katolikom, jakiekolwiek procenty od pożyczek na domy, auta czy karty kredytowe, to już prawdziwy skandal i lichwa. I jeszcze jakieś wysokie składki członkowskie pobierają automatycznie z konta, nie wiedzieć na co. A wszystko powinno być przecież dla Polaków, za darmo.
A już zwłaszcza wszelkie usługi adwokackie. Bo od dawna wiadomo, że wszyscy ci aroganccy jegomoście nic tak naprawdę mówiąc nie robią, tylko siedzą, dużo gadają i zgarniają naszą ciężko zarobioną kasę. Za nic. Bo cóż takiego stwarza ten adwokat? Szynkę i olej napędowy, czy kafelki i farbę na ścianie, wyrwanego zęba, to przynajmniej widać. A ten tu tylko gada i gada, ewentualnie wypełnia jakieś tam papierki, które i tak możemy sami sobie wypełnić i wysłać. (Szkoda tylko że znaczków na poczcie nie dają za darmo, a i urzędy pobierają słone opłaty. Trudna dola. Ale cóż, im można ostatecznie wybaczyć, bo to nie Polacy.) A najgorsze z tymi adwokatami to te ich wygórowane, i płatne czasami niestety z góry, konsultacje. (Bo jakby tak płacić po konsultacji, to przynajmniej można by uciec z biura, bez płacenia.) Siedzi sobie taki jegomość w fotelu i mówi: "Nic się w Pańskiej/ Pani sprawie nie da zrobić." I za to trzeba płacić?! A jak powie że da się coś zrobić, to potem bezczelnie domaga się dalszych opłat, jakby cała sprawa nie powinna zostać odliczona od i tak wysokiej już opłaty za konsultację. Albo żeby chociaż, krwiopijca, odjął koszt konsultacji od kosztów sprawy. Gdzie tam?! Skandal i już.
Jako właśnie taki adwokat imigracyjny, (i jako gorliwy numizmatyk, potrafiący w pełni docenić polonijną pasję zbierania monet i banknotów), który pobiera z góry za konsultację sto piędziesiąt dolarów, czyli piętnaście tysięcy centów, biję się w piersi ze skruchą i wołam: "Mea culpa! Mea culpa!". I spieszę już wyjaśnić powód płatnej wizyty w mojej, na przykład, kancelarii. Dzieje się tak, nie po to aby z tych $150 wyżyć i utrzymać rodzinę, tylko po to aby odseparować poważnych i potencjalnie zainteresowanych swą sprawą klientów, od całej olbrzymiej reszty interesantów. Tej reszty, która mogłaby ze mną godzinami rozprawiać i narzekać o swych problemach życiowych i kłopotach, czy gorąco polemizować z moimi artykułami i wypowiedziami. Byle za darmo. Nie znaczy to też wcale że nie zdarzyło mi się wielokrotnie udzielać porad i usług bezpłatnie, czyli pro bono. Ale to ja wybieram komu, a komu nie, prowadzić chcę sprawę bez pobierania honorarium. I moje doświadczenie mówi mi, że ludzie prawdziwie biedni, prawdziwie potrzebujący, nigdy nie domagają się niczego za darmo. Nie mają takich roszczeń. Przechodzą często przez życie boso, ale w szlacheckich ostrogach.
Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy: www.adwokatbloch.com
KATALOG FIRM W INTERNECIE