KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   02:01:13 AM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Ukraińcy polskiego pochodzenia zaczynają nowe życie w Polsce

15 maja, 2015

W połowie stycznia wojskowymi samolotami polski rząd ewakuował z Donbasu 178 osób polskiego pochodzenia - od kilkulatków do ludzi w podeszłym wieku. Wszyscy próbują teraz zaczynać w Polsce nowe życie.

Mieszkający od pokoleń w Donbasie Ukraińcy polskiego pochodzenia zabrali ze sobą do wojskowych samolotów po 30 kg bagażu. Były w nich przede wszystkim ciężkie, bo zimowe ubrania, laptopy, podstawowe dokumenty: świadectwa pracy, dyplomy ukończenia studiów, niektóre dzieci upchnęły do walizek ulubione zabawki. Ale nie wszystkie dzieci miały to szczęście.

- Uciekłam z synem z naszego mieszkania kilka miesięcy przed ewakuacją do Polski, mieszkaliśmy raz u rodziny, raz u znajomych, o przenoszeniu zabawek syna nie było mowy, zostały w domu, do którego nie mamy wstępu - mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową mama 7-letniego chłopca, która pracowała przed wybuchem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jako policjantka. Separatyści mieli ją na tzw. liście, szukali jej, chcieli aresztować, więc się ukrywała. A razem z nią - synek.

Kilka osób z rodzinnych domów zabrało też albumy ze zdjęciami, jedna z kobiet - maszynę do szycia. Wzięła ją, choć była ciężka, bo uznała, że szyciem może w Polsce zarobić na życie.

Cisza lasu
Ewakuowani z Ukrainy prosto z wojskowego lotnika pod Malborkiem autokarami zostali przewiezieni do ośrodków Caritas w Łańsku i Rybakach, gdzie każda rodzina została zakwaterowana w oddzielnych pokojach. Wyżywienie wszystkim zapewniała działająca przy ośrodku stołówka.

Oba ośrodki, do których trafili ewakuowani z Donbasu, leżą w środku popularnych wśród władz PRL-u lasach łańskich, nad jeziorami. Tuż po wyjściu z autokarów wszyscy zwrócili uwagę na panującą tu ciszę, spokój. Większości z nich ten spokój był obcy nie tylko z powodu tego, że od tygodni żyli pod ostrzałem, ale też i dlatego, że Donieck był przed wybuchem konfliktu dużym, gwarnym miastem. Mało kto znał leśną ciszę, jaka panowała zimą na Warmii.

Mówienie, pisanie, szkoła...
Tuż po przyjeździe ewakuowani z Donbasu zaczęli przygotowywać się do życia w Polsce. Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" na miejscu uruchomiła dla dorosłych kursy językowe przystosowane do ich poziomu znajomości polskiego - w sumie 180 godzin, dzieci w wieku szkolnym po miesiącu odpoczynku poszły do polskich szkół - większość do miejscowości Stawiguda, gdzie zostały przyjęte ciepło i życzliwie.

W wolnym czasie panie ćwiczyły aerobic, panowie wędkowali, a dzieci szalały na podwórku. Tylko w porze telewizyjnych wiadomości wszyscy ze strachem siadali przed telewizorami, by patrzeć "co znowu ostrzelali w Doniecku". Gdy ktoś się dodzwaniał do rodziny czy znajomych, wypytywał o zniszczenia, o to, co się dzieje w ich stronach.

- Dobrze, żeśmy wyjechali - mówili zwykle, gdy słyszeli najnowsze wieści. Gdy w Donbasie życie robiło się coraz cięższe w ramach tzw. łączenia rodzin na Warmię przyjechało kilkanaście kolejnych osób: małżonków, dzieci, rodzeństwo - w sumie liczba uchodźców wzrosła do niemal 200 osób. Jedna z pań w Polsce urodziła córkę, jedna ze starszych osób zmarła.

Wobec tych, którzy zdecydowali się zaczynać w Polsce nowe życie wojewoda warmińsko-mazurski, wszczął procedury legalizacyjne, które skutkowały wydaniem tzw. kart stałego pobytu. Dzięki nim Ukraińcy mogą w Polsce legalnie pracować, pobierać zasiłki z pomocy społecznej, a także podróżować po całej Unii Europejskiej. Do początków maja takie karty otrzymało ponad 180 osób.

Czas na swoje
Polski rząd opłacił ewakuowanym z Donbasu pobyt w ośrodkach na Warmii na pół roku tj. do 13 lipca. Do tego czasu wszyscy powinni zacząć pracować i znaleźć mieszkanie. Aby ułatwić im to zadanie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło bank ofert, do którego propozycje pracy i mieszkań składają samorządy, organizacje i firmy z całego kraju.

Rzeczniczka prasowa MSW Małgorzata Woźniak podkreśla w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że propozycji pracy jest już tyle, że zostaną przedstawione wszystkim ewakuowanym.

- Nieco gorzej jest z propozycjami mieszkań, nie mamy ich jeszcze dla wszystkich rodzin - przyznaje Woźniak i dodaje, że w związku z tym MSW zwróciło się do samorządów, instytucji oraz organizacji pozarządowych z prośbą o wskazanie mieszkań dla uchodźców z Donbasu. Woźniak podaje, że najbardziej pożądane są mieszkania w miastach Śląska, w Łodzi, czy Poznaniu. W tych miastach są też dla ewakuowanych przygotowane oferty pracy.

- W bazie mieszkaniowej mamy też mieszkania, które są wyremontowane, ale które trzeba wyposażyć w podstawowe sprzęty, bo trzeba pamiętać, że ci ludzie nie zabrali ze sobą z Ukrainy pralek, czy lodówek - podkreśla rzeczniczka.

Dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach ks. Piotr Hartkiewicz mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że wśród ewakuowanych są osoby, które odmówiły przygotowanej dla nich oferty pracy.

- Odmawiają pewnie licząc na więcej - zaznacza ks. Hartkiewicz i podkreśla, że postawa ludzi przesiedlonych z Ukrainy jest bardzo różna, ponieważ kilka osób znalazło pracę na własną rękę.

Dotąd z Rybaków wyprowadziły się dwie rodziny: jedna do Warszawy, druga w okolice Wrocławia. Wkrótce ma się wyprowadzić kilka kolejnych: ponownie do Wrocławia i do Zielonej Góry.

- Najwięcej wyprowadzek nastąpi, gdy zakończy się rok szkolny - przyznaje ks. Hartkiewicz i dodaje, że miejsce, do którego trafiają przesiedleni z Ukrainy jest wcześniej starannie sprawdzane, a oferta pracy weryfikowana. - Zależy nam na tym, by ci ludzie odnaleźli się w miejscu, do którego trafią, by zaczęli tam normalne życie. Chcemy uniknąć sytuacji, w których po kilku tygodniach te osoby stają się bezrobotne, czy bezdomne, robimy wszystko, by temu zapobiec - podkreśla ks. Hartkiewicz.

To, ile rodzin z Donbasu znajdzie w Polsce nowy dom, pokaże czas. Niektórzy bowiem zamierzają emigrować dalej na Zachód.

Joanna Wojciechowska (PAP)