KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   08:51:42 PM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Niepewna przyszłość szkół polskich na Białorusi

14 października, 2014

Uczęszczają do nich nie tylko polskie dzieci, wśród uczniów są też Białorusini i Rosjanie. Dwie działające na Białorusi szkoły z polskim językiem nauczania – w Grodnie i Wołkowysku – cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Jednak projekt zmian przygotowany przez białoruskie ministerstwo oświaty może przesądzić o ich losie.

Dwunastoklasowa szkoła w Grodnie przy granicy z Polską powstała w 1996 r., a trzy lata później otworzyła podwoje druga podobna placówka - w Wołkowysku, 80 km na południe od Grodna. Obie zbudowano za pieniądze polskiego podatnika i w obu wszystkie przedmioty nauczane są po polsku.

W szkołach uczy się w sumie ponad 750 dzieci, w każdej są trzy pierwsze klasy. - To świadczy o tym, że rodzice chętnie oddają dzieci do tych szkół - podkreśla w rozmowie z Polską Agencją Prasową Andżelika Borys, prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi nieuznawanego przez władze w Mińsku.

Wśród uczniów są nie tylko dzieci z rodzin mniejszości polskiej. - Do tych szkół zapisują się i Rosjanie, i Białorusini. Bardzo często rodzice oddają dzieci do tych szkół, nie znając w ogóle polskiego. Wiążą z tym jakąś nadzieję na perspektywę europejskiego wykształcenia dla swoich dzieci - mówi.

Losy absolwentów szkół są różne, ale wielu jedzie na studia do Polski. - Bardzo dużo osób, które studiowały w Polsce, wróciło i pracuje tu na Białorusi, dużo też zostało. Są również tacy, którzy tu dostają się na studia - mówi Borys. Część absolwentów zasiliła w obu szkołach szeregi nauczycieli, których jest obecnie około 90.

Szkolnictwo polskie na Białorusi zaczęło się odradzać dopiero pod koniec lat 80. Po wojnie nie działała w tym kraju ani jedna szkoła z polskim językiem nauczania. - Ostatnia polska szkoła, im. Elizy Orzeszkowej, została zamknięta w Grodnie w 1948 r. - podkreśla Borys. - Na Litwie były zawsze polskie szkoły, a na Białorusi nie. Białoruś to jedyna republika ZSRR, gdzie totalnie zniszczono szkolnictwo polskie. Język polski był tylko w kościele i w domu.

Dzięki staraniom miejscowych Polaków powstały najpierw klasy polskojęzyczne, a potem szkoły. Oddając je do użytku, podpisano umowy między Związkiem Polaków na Białorusi a białoruskim kuratorium oświaty (w przypadku Wołkowyska trzecim sygnatariuszem jest Wspólnota Polska), gdzie zastrzeżono, że nauczanie wszystkich przedmiotów powinno odbywać się w języku polskim, a jeśli ten warunek nie będzie spełniony, mienie powinno wrócić do darczyńcy.

Jednak białoruskie ministerstwo oświaty przygotowało właśnie nowelizację Kodeksu Republiki Białoruś "O edukacji", zgodnie z którym w szkołach mniejszości narodowych nauczanie przedmiotów: historia Białorusi, historia powszechna, wiedza o społeczeństwie, geografia oraz człowiek i świat odbywałoby się w jednym z języków państwowych, czyli po białorusku lub po rosyjsku. Listę przedmiotów, których nauczanie powinno odbywać się w języku państwowym, można by dodatkowo poszerzyć "zgodnie z życzeniem uczniów i ich przedstawicieli prawnych decyzją miejscowego organu wykonawczego i regulacyjnego".

- Obawiamy się, że status szkół z polskim językiem nauczania zostanie zatracony i można je będzie porównać do każdej innej szkoły na terenie Białorusi - mówi Borys.

Zwraca uwagę, że pomieszczenia w szkołach „zgodnie z dzisiejszą sytuacją należą do Związku Polaków uznawanego przez władze”. Gdy w 2012 r. - przypomina - władze oświatowe Grodna próbowały wprowadzić do szkoły polskiej w tym mieście klasy rosyjskojęzyczne, oficjalny ZPB nie zabrał w tej sprawie głosu, a plany udaremniono dzięki staraniom rodziców i akcji Związku Polaków nieuznawanego przez Mińsk.

Również konsul generalny w Grodnie Andrzej Chodkiewicz uważa, że proponowane zmiany w przepisach to poważny problem, choć według niego największy problem stwarza zapis mówiący, że egzamin końcowy ma być zdawany w języku państwowym.

- To jest rozwiązanie trochę podobne do rozwiązania na Litwie, które ma wymusić na rodzicach decyzję, żeby dzieci uczyły się większości przedmiotów w językach państwowych. Bo skoro mają zdawać egzamin państwowy, czyli maturę, po rosyjsku czy białorusku, to automatycznie wzrośnie zainteresowanie tym, żeby większość przedmiotów była prowadzona w tych językach, a ta ustawa dopuszcza, żeby rodzice mogli zmieniać język wykładowy w szkołach mniejszości narodowych - tłumaczy konsul w rozmowie z PAP.

- Celem budowania tych szkół było odrodzenie szkolnictwa polskiego, w planach było powstanie wyższej uczelni. Teraz myślę, że o uczelni nie można nawet marzyć, skoro jest niszczona podstawa - podsumowuje Borys.

Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska
Polska Agencja Prasowa