Rząd przygotowuje zmiany w ordynacji wyborczej, mające zaktywizować do udziału w życiu politycznym kraju Polaków mieszkających za granicą. W projekcie przewiduje się stworzenie dla nich osobnego okręgu wyborczego z dwoma mandatami poselskimi i jednym senatorskim oraz znaczne ułatwienia w oddawaniu głosów.
Jako publicystę prasy polonijnej bardzo mnie cieszy, że rząd RP zaczyna wreszcie traktować rozproszonych po świecie rodaków tak, jak spora ich liczba na to zasługuje. Są wśród nich oczywiście ludzie kompletnie obojętni na losy ojczyzny, ale nie brak również osób żyjących na co dzień jej problemami i gotowymi twórczo włączyć się w ich rozwiązywanie. Tej drugiej grupie należy się poważne traktowanie przez władze Rzeczypospolitej, także w sprawach wyborczych.
Do tej pory głosowaniem na wystawianych w warszawskim okręgu kandydatów do parlamentu zainteresowane było zaledwie kilkadziesiąt tysięcy polskich emigrantów, głównie z politycznego i żołnierskiego uchodźstwa okresu II wojny światowej. Teraz, kiedy w przeciągu zaledwie kilku lat wyjechało do pracy na Zachód parę milionów rodaków, często mających jasno sprecyzowane poglądy polityczne, najwyższy czas pomyśleć o takich zapisach w znowelizowanej ordynacji wyborczej, które pozwoliłyby na oddanie głosu przez telefon bądź internet. Byłaby to prawdziwie rewolucyjna zmiana jak na polskie warunki, ale w wielu krajach na świecie można już od dawna brać w ten sposób czynny udział w wyborach.
Największą dyskusję wywoła z pewnością propozycja przeznaczenia dla Polonii dwóch miejsc w sejmie i jednego w senacie. Gdyby tak się stało, mielibyśmy z pewnością do czynienia ze znacznym zwiększeniem publicznej aktywności rozsianych po szerokim świecie rodaków. Sprzyjałoby to ożywieniu polskiego życia politycznego na obczyźnie, zacieśnianiu więzów społecznych, przejawiania jeszcze większego zainteresowania bieżącymi sprawami kraju.
Wybrani poza granicami Polski parlamentarzyści byliby na ulicy Wiejskiej znakomitymi reprezentantami i rzecznikami interesów wielomilionowej rzeszy naszych emigrantów. Mam nadzieję, że przy ich wyborze nie doszłoby do gorszących swarów, a marszałkowie Sejmu i Senatu nie byliby później przez całą kadencje zasypywani protestami różnych polonijnych organizacji, kwestionujących wygłaszane przez tę trójkę poglądy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE